Wiecie, jak wchodzi się do mojego pokoju to jedną z pierwszych rzeczy, która rzuca się w oczy jest panorama Nowego Jorku na ścianie – taka klasyczna raczej, zachód słońca, Most Brookliński, jeżdżą po nim samochody, za nim wieżowce z dwoma głównymi, które w swoim czasie uchodziły za stolicę światowego handlu. W nich zapalone światła, ludzie załatwiają swoje sprawy, pewnie dzwonią gdzieś, chodzą, rozmawiają, w końcu hej, to Nowy Jork, to miasto nie śpi.

Dziś tych wież już tam nie ma, a świat od tamtego zdjęcia bardzo się zmienił – zarówno świat jako świat, jak i „świat” poszczególnych osób.


11 września 2001 roku miał miejsce jeden z największych zamachów terrorystycznych jaki dosięgnął tzw. współczesny świat. Zginęło w nim blisko 3 tysiące osób, pomijając już nawet ogromne straty materialne. Dziś od tamtej tragedii mija 18 lat, w umysłach wielu ludzi pewien obraz tego co się wtedy działo zdążył wyblaknąć i w sumie dziś nie mówi się o tym jakoś szczególnie dużo i to nawet nie że u nas w Polsce, ale generalnie, pisząc ten wpis odpaliłem CNN i leci jakiś randomowy program o tym, że nowe ajfony nie będą takie drogie. Może taki traf. W końcu też może nie będą o tym nadawać cały dzień, tylko bliżej samej uroczystości.

Pewnie każdy z nas z tamtego dnia ma inne wspomnienia. Sam dziś już w sumie niewiele pamiętam, miałem wtedy nieco ponad 5 lat. Może to zakrzywiony już obraz, ale pamiętam jedynie, że tego dnia rodzice zabrali mnie ze sobą do sąsiadów, posadzili przed telewizorem, a tam czy to na żywo, czy to powtórka, zawaliła się akurat druga z dwóch wież. Pamiętam też, że ludzie generalnie bali się, może nie tyle wojny, co zostało w jakimś stopniu zaburzone ich poczucie takiego globalnego bezpieczeństwa. Później Osama, Bush, Irak, dalszy ciąg wszyscy znamy i jego pokłosie chociażby w kolejnych zamachach, które na tym światowym poziomie nigdy nie osiągnęły już tej skali, bo na tym jednostkowym nie nam to oceniać, to nadal kolejne ludzkie dramaty, niezależnie od rozmiaru.

Budynki World Trade Center w pewnym sensie były jednymi z symboli współczesnej cywilizacji, a po zamachu stały się nimi tak dwa razy na zasadzie, że bardziej zaczęło się zwracać na nie uwagę. Przykładów jest sporo, chociażby z kina: film Kevin sam w Nowym Jorku, gdzie z oczywistych względów były one pokazane (swoją drogą pomyślałby ktoś, że występujący tam wtedy Donald Trump będzie prezydentem USA?), Szklana Pułapka 3 czy w filmie Oliver i spółka, gdzie tym razem widzieliśmy wieże w animowanym wydaniu.

Nie jest moim celem tu odkopywanie na nowo tej tragedii czy generalnie tego tematu, bo też każdy wie o co chodzi, kompletnie nie w tym rzecz, ale chciałbym zostawić tu jedynie pewną refleksję – w pewnym sensie cały czas jesteśmy przyzwyczajeni do pewnego stanu rzeczy i na co dzień zapominamy, że świat w którym obudzimy się jutro może wyglądać zupełnie inaczej niż dziś. I ponownie nie chciałbym popadać tu w jakiś patos, ale pokazało to też jak bardzo się ludzie zdziwili chociażby przy niedawnym pożarze Notre Dame. Nic nie jest dane nam na zawsze lub inaczej – nic nie jest wieczne czy niezniszczalne i czasami warto spojrzeć na niektóre sprawy pod tym kątem i może jakoś bardziej pewne rzeczy docenić. Wiadomo, że nie da się tak codziennie działać z taką świadomością, ale warto czasami sobie to uzmysłowić, chociażby przy takiej rocznicy jak ta.