„Monotematyczny ten Vandi, tylko o tej Formule pisze”
Na dniach postaram się napisać inną notkę, żeby nie było że tylko o jednym. Ale do rzeczy bo jest o czym mówić:
Po krótce o kwalifikacjach
Swoje szóste Pole Position z rzędu zdobył Lewis Hamilton, a obok niego, miejsce w pierwszym rzędzie wywalczył sobie Sebastian Vettel. A za nimi kolejno Bottas, Raikkonen, Ricciardo jak i Massa. Zaskoczenia? Max Verstappen i Romain Grosjean nie przeszli nawet do drugiego etapu, lecz to przez wypadek Antonio Giovinazziego na prostej startowej, nie mogli oni po wcześniejszych problemach z bolidami wykręcić wystarczającego czasu, tak jak i Jolyon Palmer. Los chciał, że sam Włoch znalazł się w Q2, lecz rzecz jasna – nie wystartował w niej.
A co z wyścigiem?
Były obawy, że w niedzielę nad torem w Szanghaju przejdą opady deszczu, lecz nic takiego się nie stało, choć mimo to trasa wciąż była wilgotna po piątkowej ulewie, która uniemożliwiła odbycie się treningów. Można by też pomyśleć, że większość wyprzedzeń miałaby miejsce z użyciem DRS na prostej startowej, lub na południowej (długiej na 1,2 km – najdłuższej na obecnych torach F1), jednak najwięcej działo się na krętym sektorze pierwszym. Nie było wody stojącej, lecz cała stawka zdecydowała wystartować na przejściowych oponach. Poza jedynym wyjątkiem – Carlosem Sainzem.
Światła gasną, ruszamy. Z przodu dzieje się niewiele, tylko Ricciardo przesunął się przed Kimiego Raikkonena, do czołówki wkradło się Renault Nico Hulkenberga. Sainz słono zapłacił za założenie opon super miękkich, gdyż kompletnie nierozgrzane sprawiły, że jego Toro Rosso cofnęło się na tył stawki. Już na pierwszym okrążeniu z trasy wypadł (cóż za niespodzianka) Lance Stroll, który zajechał drogę Sergio Perezowi i kolizja sprawiła, że młody Kanadyjczyk zakończył wyścig. No i mieliśmy żółtą flagę na całym torze, czyli neutralizację, zwaną dziś wirtualnym samochodem bezpieczeństwa. Większość stawki, w tym Vettel jako jedyny z czołowki, ruszyła do pit stopu, aby wrócić na suche opony, przez co Sainz wrócił do pierwszej dziesiątki, gdzie nie było śladu po Hulkenbergu. Wspominałem coś o tym, że Verstappen startował z tylnych linii? Dzięki swojemu talentowi po pierwszym okrążeniu był już siódmy, dodatkowo pomóga mu neutralizacja. A wspominałem coś o żółtej fladze? A coś o kraksie Giovinazziego na prostej startowej? Krótko po restarcie wyścigu (Verstappen zdążył wspiąć się na miejsce piąte) Wspomniany Włoch znów rozbił się na prostej startowej i po tym jak wirtualny samochód bezpieczeństwa „zjechał” do boksu. Na trasę wyruszył ten prawdziwy, a wszyscy kierowcy musieli przejechać przez pit lane, co było perfekcyjnym momentem na wymianę opon przez czołówkę. Tak więc Hamilton, Bottas, Ricciardo, Raikkonen i Verstappen skorzystali z okazji i pzoostali przed szóstym Vettelem. Samochód bezpieczeństwa nie pomógł wiceliderującemu Bottasowi, który stracił kontrolę nad swoim Mercedesem i spadł na miejsce dwunaste. Z dwóch żółtych flag nic nie robił sobie Nico Hulkenberg, który został ukarany dodatkowymi piętnastoma sekundami, więc jego wyprzedzanie na nic się zdało. Resztki Saubera #39 uprzątnięte z trasy, samochód bezpieczeństwa zjeżdża do boksu i zaczynamy prawdziwe ściganie! Dla przypomnienia, po siedmiu kółkach: 1. Hamilton 2. Ricciardo 3. Raikkonen 4. Verstappen 5. Vettel 6. Alosno 7. Sainz 8. Kwiat 9. Massa 10. Perez.
Od razu po rozpoczęciu Sergio Perez pokazał niesamowity kunszt wyprzedzając dobrze broniącego się Felipe Massę i z łatwością omijając Daniego Kwiata. Mniej więcej w tym samym czasie Max Verstappen po zewnętrznej wyprzedza Kimiego Raikkonena i wskakuje na podium, startując z miejsca szesnastego. Trzy okrążenia później był już drugi, przed kolegą z ekipy Red Bulla – Danielem Ricciardo. Po JEDENASTU okrążeniach. W wieku DZIEWIĘTNASTU lat. Potwór. Powoli w hierarchii piął się Valtteri Bottas, dość szybko wskakując na miejsce ósme, ale też Kevin Magnussen, który skorzystał ze słabej strategii ekipy Williamsa, oraz z tego, że z wyścigu wypadł Dani Kwiat. Carlos Sainz wyprzedził swojego idola i rodaka Fernando Alonso, którego kolega z McLarena Stoffel Vandoorne zjechał do garażu z powodu problemów z układem paliwowym. Do gry wrócił Seb Vettel, wyprzedzając kolegę z zespołu Kimiego Raikkonena i po kilku minutach – Ricciardo. Niedługo po tym zgasł McLaren (nic nowego) Fernando Alonso i do pierwszej dziesiątki wskoczył Esteban Ocon. Okrążenia 26-36 to czas, w którym wszyscy zjechali do boksów, lecz nie zmieniło to zbytnio układu czołówki. Bardziej zmienił go błąd techniczny Verstappena, który kosztował Holendra drugą lokatę na koszt Vettela. Dość blisko czołówki, niespodziewanie trzymało się Toro Rosso Carlosa Sainza. Lewis Hamilton nie oddał prowadzenia w wyścigu nawet na chwilę.
Hamilton dalej prowadził, daleko przed Vettelem, który był daleko przed dwoma Red Bullami Verstappena i Ricciardo. Dalej nie działo się zbyt wiele, Bottas dogonił i wyprzedził w końcu Sainza, a Kevin Magnussen zostawił w tyle obie Force Indie, najpierw Estebana Ocona, a potem Sergio Pereza, awansując na ósmą pozycję. Ostatnie pięć okrążeń? Emocjonujący pojedynek między Verstappenem a Ricciardo o trzecie miejsce i musieliśmy słuchać jak młody chłopak wulgarnie instruuje ekipę z Red Bulla, aby wydać polecenie pokazania niebieskiej flagi Romainowi Grosjeanowi, co się oczywiście nie stało. Wyścig wygrał Lewis Hamilton, a drugi był Sebastian Vettel – oj, ciekawa nam się zapowiada walka o tytuł Mistrza Świata między tymi dwoma. Verstappen utrzymał miejsce na podium, za nim Ricciardo i Raikkonen, który nasuwa mi pytanie, czy nie jest on już za stary, aby reprezentować taki team jak Ferrari? Pozostały układ Top 10: 6. Bottas 7. Sainz 8. Magnussen 9. Perez 10. Ocon. W „generalce” za Hamiltonem i Vettel, trzeci jest Max Verstappen, a za nim Bottas i Raikkonen. W klasyfikacji konstruktorów, prowadzi Mercedes, o punkt przed Ferrari, podium zamyka Red Bull, za nimi Toro Rosso i Force India.
To by było na tyle – widzimy się za tydzień w podsumowaniu wyścigu numer 3 – czyli Grand Prix Bahrajnu na torze Sakhir, w wielkanocnej atmosferze. Zostawiam Was ze skrótem wyścigu, a w gratisie dorzucam ten z Grand Prix Australii, bo go najzwyczajniej w świecie – zapomniałem. Peace out!