Wczoraj był rewanżowy mecz Realu Madryt z Paris Saint Germain. Real wygrał 3-1. Podobnie w dwumeczu, który zakończył się rezultatem 5-2.
Nie ma co ukrywać, że obecny sezon jest dla Realu trudny. Pomijając tytuły, które wliczają się bardziej w ubiegły sezon, czyt. Klubowe Mistrzostwo Świata, Superpuchar Europy i Superpuchar Hiszpanii to klub zanotował koszmarny w start w lidze, gorzką porażkę w Pucharze Króla i tylko w Lidze Mistrzów jest obecnie tak naprawdę cała nadzieja na uratowanie sezonu.
Oglądając parę miesięcy temu mecz PSG – Bayern i ogólnie śledząc co klub z Paryża robi chociażby w Ligue 1 raczej nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby na nich trafić. Traf chciał, że Real na swojej drodze spotkało właśnie PSG i ruszyła medialna lawina, w sumie bardziej komentarze ludzi, jak to paryżanie nie rozniosą Realu, który daleki jest od optymalnej formy. Na szczęście Real w meczach o stawkę, a szczególnie w LM to zupełnie inna drużyna.
Gdy dowiedziałem się o tym dwumeczu byłem w sumie zadowolony. Jeśli mieliśmy przegrać to w sumie właśnie z nimi, a i mieliśmy sporo spraw do załatwienia. Powiem więcej – potencjalna wygrana z PSG stała się dla mnie osobiście jednym z minimum na ten sezon, bo nie oszukujmy się, ponownie obronić tytuł w Pucharze Europy będzie naprawdę ciężko.
No i co.
Przyszedł pierwszy mecz, w dodatku na Bernabeu i boisko zweryfikowało, że wielkie pieniądze PSG i ich niewątpliwa siła była jednak niewystarczająca. Wynik: 2-1 dla Realu.
Znów głosy: „Ej no, w Paryżu będzie kocioł, Neymar was rozniesie, kibice zgotują wam piekło”. Co do czego Brazylijczyk nawet w rewanżu nie zagrał, a kibice jedyne co zrobili to trochę rozróby przed meczem i dużo dymu na samym boisku.
Spodziewałem się, że PSG przyciśnie Real, tymczasem wyszli na boisko mam wrażenie niespecjalnie zmotywowani. A Real? Real zagrał swoje, bez fajerwerków, ale na wystarczającym poziomie. Bo Real nawet jak gra słabo to i tak jest jedną z najgroźniejszych drużyn w Europie, a według wielu słaby Ronaldo w tej edycji LM zdążył uzbierać już 12 goli, w tym 3, a jakże, w meczu z PSG.
Tu też pojawia się właśnie inna kwestia. Zarówno Real jak i Ronaldo w ostatnich latach przyzwyczaili wszystkich do osiągania niebotycznych wyników. I taka prawda, że nawet jak zarówno klub jak i sam lider grają nieco słabiej to nadal są to liczby wybitne i nieosiągalne dla większości w Europie. Innymi słowy, to co dla jednych jest sprintem, dla drugich jest zwykłym truchtem.
Wgl warto powiedzieć też parę słów na temat pieniędzy jakie leżą po stronie PSG. Do tej pory to o Realu mówiło się jako o potentacie na rynku transferowym, tymczasem ostatnio ta polityka coś się zmieniła. Ostatnim dużym transferem do klubu był hmm… James Rodriguez w sezonie 14/15 za 75mln funtów i rok wcześniej Bale za według wielu najwyższą kwotę jaką Real zapłacił do tej pory za piłkarza, czyli tam trochę ponad 100kk. W ostatnich latach takich dużych transferów nie było. Tymczasem PSG w tym roku rozbiło bank za sprawą Neymara (222 milionów) Mbappe (180?) i resztą innych piłkarzy, którzy dopiero co pojawili się w klubie w ostatnich latach. Jak widać to nie wystarczyło. Swoją drogą wgl rynek transferowy poszedł do przodu, w sensie ceny. Przecież nie tylko za sprawą PSG, ale i innych klubów ostro poszedł obrót gotówki, jednak to już historia na zupełnie inne rozważania…
Swoją drogą słowa Arrigo Sacchiego: „PSG miało wyjść z nożem w zębach, a to Real grał z cygarem w ustach”.