Ten news należy czytać w taki sposób, jakby wcale dwie pierwsze kolejki i kawałek trzeciej nie zostały w ogóle rozegrane. Także bez przedłużania zabieramy się za ostatnią część podróży po Anglii i Walii!
Southampton
Kibice Świętych z utęsknieniem patrzą na skład widoczny na zdjęciu. I nic dziwnego, przez ostatnie lata The Saints regularnie bili się o europejskie puchary i ustabilizowali swoją pozycję w górnej połówce tabeli. Wszystko runęło w minionym sezonie, gdzie większość roku podopieczni wówczas Mauricio Pellegrino znajdowali się w strefie spadkowej. Brak przekonywujących wzmocnień, dodatkowo ciągle odchodziły z kluby najwieksze gwiazdy, kadra coraz bardziej się starzała i taki oto efekt. Teraz zadaniem Marka Hughesa będzie przywrócenie statusu Southampton w Premier League, choć wielu ekspertów widzi ich walczących o utrzymanie. Tym razem znów z klubu odszedł kluczowy zawodnik – Dusan Tadić, choć w jego miejsce trafili Mohamed Elyounoussi z FC Basel, Jannik Vestergaard z Borussii Moenchengladbach, czy (kontuzjogenny) Danny Ings z Liverpoolu. Są to wzmocnienia na pozycje wymogające wzmocnień (chociaż, czy Jan Bednarek spisywał się tak słabo?), skrzydłowy potrzebny był od zaraz, a po przyjściu Ingsa w klubie jest czterech napastników na mniej więcej równym poziomie. W skrócie – Southampton to wielka niewiadoma. Nie wydają się być tak groźni jak w ostatnich latach, ale ich kadra nie wygląda na zespół, który miałby pożegnać się z rozgrywkami, ale z drugiej strony wielkiego szału nie ma.
Tottenham Hotspur
Ależ Koguty zrobiły progres pod wodzą Mauricio Pochettino. Z drużyny bijącej się w środku tabeli, powstała drużyna bijąca się o mistrzostwo Anglii i jako jedyna kończąca każdy z trzech ostatnich sezonów w czołowej trójce, przy czym większość składu (jak Harry Kane, Dele Alli, Danny Rose, Harry Winks) to zawodnicy, którzy są albo wychowankami klubu z północy Londynu, albo tacy, którzy zasilili klub w bardzo młodym wieku. Czy w tym sezonie Spurs w końcu sięgną po jakieś trofeum? Mają ku temu wszelkie predyspozycje, lecz jest jeden problem – Daniel Levy nie sprowadził do klubu ani jednego nowego zawodnika, a przy późniejszym natężeniu rozgrywek, przy grze w krajowych pucharach, Lidze Mistrzów, szersza ławka może się przydać. Kolejnym ważnym punktem mówiąc o Tottenhamie jest ich powrót na White Hart Lane gdzieś w połowie września. Nowo przebudowany stadion Tottenhamu będzie mógł pomieścić 62 tysiące widzów, czyli o dokładnie tysiąc więcej niż stadion odwiecznego rywala, Arsenalu („Jak tam sąsiedzie, widzę że stadion coś zmalał”). Kogutom przeszkodzi na pewno brak Sona Heung-Mina, który wyjechał do Indonzeji grać na Igrzyskach Azjatyckich, aby potem nie musieć służyć w południowokoreańskiej armii. Trzymamy kciuki za dobry występ asa Tottenhamu. W drużynie Mauricio Pochettino niewiele się zmieniło, ale czy to wyjdzie Spurs na dobre?
Watford
W klubie, którego legendą jest sir Elton John, a prowadzonym przez rodzinę Pozzo, dzieje się jak zwykle to samo. Wielkie rewolucje kadrowe i masowe wypożyczenia z klubu, jak i do klubu, w szczególności na linii z Udinese, którego wspomniana rodzina Pozzo jest również właścicielem. Stabilizacja nie jest chyba ulubionym słowem właścicieli The Hornets, gdyż trenera zmieniają średnio co rok, a w listopadzie ubiegłego roku odrzucili ofertę opiewającą na 20 milionów funtów za trenera Marco Silvę tylko po to, by zwolnić go kilka tygodni później. Drużyna Javiego Gracii zachowała jednak trzon najważnieszych graczy, wykupili na stałe Deulofeu, oraz utrzymali Capoue, Hughesa, czy Deeneya, a klub zasilili mniej więcej: powracający po 10 latach Ben Foster, Adam Masina, Ken Sema czy też Ben Wilmot. Niewiele wskazuje na to, że Szerszenie miałyby użądlić mocniej niż w poprzednich sezonach, i opuścić dolną połowkę tabeli, ale ambicji włoskich milionerów nie wolno lekceważyć, szczególnie przy tak imponującej sieci skautów jaką posiada klub z Vicarage Road.
West Ham United
Od czasu przeprowadzi na Stadion Olimpijski, wiele rzeczy nie poszło po myśli kibiców, działaczy i piłkarzy The Hammers, miała być walka o puchary, a skończyło się na walce w dolnych rejonach tabeli. Gdy w 2016 roku wraz z przenosinami do nowego domu zagrali w Lidze Europy, odpadli z niej w kompromitującym stylu, odpadając z tym samym klubem z Rumunii co rok wcześniej (kiedy to w Lidze Europy grali dzięki klasyfikacji Fair Play). Zamiast tego przyszły niechlubne rekordy defensywne, niewypalone transfery, a jedyne co było naprawdę piękne to bąbelki puszczane przed początkiem meczów Młotów. W tym okienku Ian Sullivan dał kibicom West Hamu kolejny promyk nadzieji kupując takie nazwiska jak Łukasz Fabiański, Felipe Anderson, Lucas Perez, Carlos Sanchez, Ryan Fredericks, Issa Diop czy Andrij Jarmołenko. Z takim składem West Ham na pewno wygląda na papierze dużo atrakcyjniej, jednak dużo było przypadków, gdzie spadały z ligi drużyny mocne na papierze, chociażby inny londyński klub – Queens Park Rangers w sezonie 2012/13. Nie ma na razie co wyciągać pochopnych wniosków, tylko czekamy z niecierpliwością co pokaże ekipa prowadzona przez Manuela Pellegriniego.
Wolverhampton Wanderers
A na deser wędrujemy do ostatniego z beniaminków, a jednocześnie najsilniejszego beniaminika (przynajmniej na papierze). Niedawno właścicielem Wolves zostało konsorcjum, którego udziałowcem jest Jorge Mendes. Efekt? Masowe transfery portugalskich zawodników godnych gry w dobrych europejskich klubach. W Championship trafiły takie pożądane na rynku nazwiska jak Ruben Neves, który wciągnął ligę nosem; Diogo Jota, czy Ruben Vinagre. Zaś po awansie do Premier League, do zespołu trafili Rui Patricio, Joao Moutinho, no i dodatkowo Jonny Castro, Raul Jimenez i Adama Traore. W obliczu takich transferów, stawianie Wilków w roli kandydata do spadku byłoby nie na miejscu, jednak ławka rezerwowych jest przepełniona graczami pasującymi bardziej do Championship, a sama kadra nie jest zbyt szeroka. Pamiętacie Michała Żyrę? Kibice Wolverhampton też nie, a były pomocnik Legii, po wyleczeniu koszmarnej dalej jest zawodnikiem klubu z Molyneux. Osobiście stawiam na Wolverhampton jako na klub, który może być czarnym koniem sezonu i najbardziej niewygodnym rywalem dla zespołów z czuba tabeli Premier League.