Parę dni temu, dość niedaleko mnie, miało miejsce całkiem ciekawe wydarzenie. Odbywał się tzw. Festiwal dawnych komputerów i gier organizowany przez lokalne muzeum, na którym szcześliwym trafem dane było mi być.

Udając się na te przedsięwzięcie, nie miałem wysokich oczewiań. Myślałem, że wbije na chwilę i zaraz wyjdę – tymczasem spędziłem tam myślę dobre ponad godzinę. Myślałem też, że wystawa będzie praktycznie pusta, lecz trafiłem akurat, że jakaś szkoła też tam sobie zwiedzała, więc było mi stosunkowo łatwo w jakimś stopniu wtopić się w tłum.

Wchodzę, mijam recepcję czy coś w tym stylu, dzień dobry, dzień dobry i udaję się od razu na miejsce. Tam wita mnie około 20 stanowisk, każde z inną konsolą i załączonym tytułem gotowym do zagrania. Runda wokół całości, żeby przyjrzeć się mniej więcej z czym mam doczynienia, no i co, może warto gdzieś przysiąść co nie? Pierwsze kroki były oczwyste – gdzie jest NES?

Przy stanowisku siedzieli już jacyś chłopcy, nie mam wyczucia ile lat, w każdym razie sporo młodsi. Stoję, przyglądam się jak im idzie. Na ekranie kultowe Super Mario Bros. Jakoś tam grają, przy wpadce przy końcówce drugiego poziomu odpuścili, odeszli to mówię przysiądę, pokażę co umiem, a warto wspomnieć, że Mario trochę liznąłem. Tu niby nie wypada się tak znów chwalić, ale w każdym razie zrobiłem chyba jakieś wrażenie, bo zaraz podbił kręcący się wokół typ od mediów i zaczął nagrywać obraz ekranu co robię, o twarzach wcześniejszych, młodszych użytkowników jak wyglądały nie wspomnę Z jakimś typem z radia gadałem nawet sobie. W ogóle gość, ten co to wszystko organizował, miał i inne oryginalne kartdridże do NESA, ale nie byly odpalane. Pytałem o Contrę, ale nie miał. Trudno, szkoda.

Następny na tablicę poszedł Prince of persia wyglądający jak to, cieżko stwierdzić na czym, coś jak stary Mac. Wersja z wyglądu niby jak ta Pegasusowa to mówię będzie bez problemu. Aha, jasne. Ok, poszło. Gra jak gra, chociaż sama przyjemność już nieco toporna. Strasznie wolno to wszystko chodziło, ale w sumie nie o to tu chodziło, a o obcowanie z samym sprzętem, poznanie jak to działa.

Chwila przerwy. Zerkam w prawo, jakiś stary PC, na oko przełom wieku, gość gra w pierwsze GTA, jeszcze dalej jakieś wyścigi. Ja idę dalej. Siadam do Atari 65XE.

Nie wiem nawet w co grałem jak mam być szczery. Wyglądało to jak taki tunel, w którym płyniemy(?) z niezwykle dużą prędkością i omijamy przeszkody za pomocą takiej specialnej gałki. Swoją drogą Atari 2600 też było, robiło lepsze wrażenie, ale nie zasiadałem jakoś do tego. Podobnie jak do jakiejś konsoli/kontroler dedykowanego specialnie do jakiejś konkretnej gry. Wyglądał jak kompas piracki i sama rozgrywka też tam się przy tym opierała. Nie wiem co to. Przysiadłem też trochę np. do Segi i Sonica, ale ja tam jakimś wielkim fanem niebieskiego jeża nie jestem. Była też m.in. Amiga 500, Nintendo 64 z Mario Kart, PONG, Commodore 64 czy też coś pierwowzór dzisiejszych kontrolerów wykorzystujących ruch oraz inne ciekawe, podobne sprzęty.

W sumie całe przedsięwziecie to naprawdę fajna sprawa. Dobra okazja dla przypomnienia sobie gier przez starszych jak i poznania niektórych konsol przez młodszych. To również calkiem ciekawa część historii. Osobiście polecam zarówno wszelkie takie wystawy, jak i bardziej w temacie, by mieć swoją ulubioną retrokonsolę na własność, by móc zagrać w tytuł z dzieciństwa nie tylko od „święta” podczas spotkań jak te, ale w dowolnym momencie, kiedy przyjdzie na to ochota.