Będzie krótko. Jestem fanem Realu Madryt od ponad dekady. Za datę mojego świadomego rozpoczęcia przygody z piłką nożną jako jednym z głównych zainteresowań i z kibicowaniem Królewskim przyjmuję początek Mistrzostw Świata w 2006 roku. Samym futbolem interesowałem się już jednak wcześniej, ale znacznie w innej formie. Jak przez mgłę pamiętam tamte lata (odnośnie piłki oczywiście – tak to mógłbym mówić i mówić slash pisać) i dziś głównie kojarzą mi się z łysiną Carlosa i Ronaldo w reprezentacji Brazylii i właśnie Realu, którzy byli niedoścignieni na swoich pozycjach czy Zidane’a, który już powoli zbliżał się do końca kariery. Reszta wykrystalizowała się na podstawie przeczytanych informacji czy ogólnej „galaktycznej” otoczce. Dokładnie 10 lat później Real sięga po 11 Puchar Europy. Na ten moment jest rekordzistą pod względem tej ilości. Jest także pierwszym i oczywiście aktualnym wygranym, czyli ma w garści całą pulę. Dziś Carlosa zastępuje Marcelo, Ronaldo jego imiennik z Portugalii, a Zizu pełni rolę trenera.
Pisząc tę notkę oglądam właśnie fetę z Bernabeu razem ze 150 tysiącami widzów online, gdzie przy akompaniamencie pięknego utworu na wejściu Seven Nation Army, przyśpiewkami klubowymi i wypełnionym po brzegi stadionie, piłkarze świętują razem ze swoimi kibicami zdobyty tytuł. W takich chwilach czuć „realną” moc i jedność tego klubu i wszystkiego co się z tym wiąże. Przede wszystkim z emocjami, które, co wie każdy kibic, często zmieniają się jak w kalejdoskopie. Dla takich chwil warto być kibicem. Warto było kibicować w klubowej koszulce i czekać z niecierpliwością na końcowy wynik.
Czy Real wygrał zasłużenie? Bez wątpienia tak. Czy Atletico zasługiwało na przegraną? Absolutnie nie. Nie mniej wczoraj mogła wygrać tylko jedna drużyna. Można się skupiać na rzeczach drugorzędnych, na które nikt z klubu nie miał wpływu, lecz to głównie domena zagorzałych przeciwników. Na wiele rzeczy wpływu nie mają też sami kibice. Fakt faktem to Real jest teraz na górze i nikt mu tego już nie zabierze. Samemu Atletico życzę wygrania LM jeśli nie za rok to za dwa (jest takie fatum, że obrońca tytułu, w tym wypadku Real, nie wygrywa LM w kolejnym sezonie, chociaż czemu nie być pierwszym? :>) Tymczasem z moich „marzeń” pierwszorzędnych dla klubu jest skupienie się teraz na krajowym podwórku, bo liga i puchar dawno nie były już w „naszych” rękach. Na razie tyle. Do Realu i piłki jako takiej jeszcze wrócimy.
Hala Madrid y Nada Mas!