Raz na jakiś do mainstreamu gier przebija się całkiem niepozorna gra, nieporywająca grafiką, czy swoją mechaniką, lecz zyskuje ona często dużą popularność w przeciągu kilku miesięcy, bo te gry z założenia mają bardzo niski próg wejścia i grania sobie na sensownym poziomie, można powiedzieć, że są to gry typu Easy2Learn-Hard2Master, W ciągu pierwszych dwóch dekad XX wieku to takich gier bezapelacyjnie zaliczyłbym Tibię, Minecrafta, League of Legends, Fortnite, czy Metina2, nazywanego często WoWem dla biedaków. Często gracze niezaznajomieni i nadużyję może trochę tego słowa – „casualowi” z pogardą traktują te społeczności i ich graczy, gdzie pamiętam można było spodziewać się określenia w stylu „dziecko Tibii” czy „Fortnite to gra dla dzieci”. Zamierzam poświęcić tą notkę Metinowi2, bo mimo że kultowy w moich kręgach w czasie podstawówki/gimnazjum, to nigdy nie doczekał się jakiegoś potężnego ogrania przeze mnie.

Sam Metin2 jest drugą częścią gry.. Metin, ameryki nie odkryłem, lecz nawet po urywkach gameplay’u zobaczonych w internecie można stwierdzić, jak obie produkcje się różniły, jedynka przypomina mi jakiś Fallouto-jedynkowo-podobny twór, bo rzut izometryczny, ciemne kolory, no może zamiast postapokaliptycznej stylistyki było tam fantasy. Walka przypomina bardziej Diablo, czy innego hack’n’slasha, chociaż trzeba przyznać, że mimo jest ona niezwykle drewniana. Tytuł mimo prostoty jest grą ciekawą i zastanawiam się nad jego popularnością w momencie wydania.

Otoczka fabularna Metina2 też jest niezwykle intrygująca, bo nikt nigdy tak naprawdę nie przykładał do niej uwagi podczas samej rozgrywki. Spokój krainy zostaje zakłócony przez złą energię wywoływaną przez spadające kamienie Metin, wśród mieszkańców jednego wielkiego królestwa dochodzi do rozłamu na trzy pomniejsze, które toczą ze sobą niekończącą się wojnę, a nam przyjdzie opowiedzieć się po której ze stron w walce o rozwikłanie tajemnicy tych magicznych kamieni.

Do wyboru w grze były 4 klasy postaci, obecnie jest już ich 5 i składają się one z Wojownika, Ninji, Sury, Szamana i Likana. Wokół każdej z tych klas wyrosły typowe stereotypy i cechy charakteryzujące grających nimi graczy. Sura i Wojownik to typowy damage-dealerzy, Ninja to idealny lur, bo posiada łuk i może z dobrej odległości przyciągać do siebie, a szaman może rozdawać swoje buffy, przez co wojownik i sura mogą niszczyć bez problemu większe zastępy wrogów. Grę zaczynami w często zwanym „M1”, gdzie wrzuceni przed wioskowe mury musimy zacząć niszczyć zastępy… dzikich psów, czy innych wilków, bo od czegoś trzeba zacząć, pierwsze poziomy mają zaznajomić gracza z otaczającym go światem, zdobywanie ekwipunku, wykonywanie pierwszych questów. Na 5 poziomie dostajemy możliwość szkolenia się w sztuce walki, po dwóch trenerów pokazujących zupełnie różne umiejętności do wykorzystywania w walce, od tego momentu zaczyna się bardziej poważna rozgrywka w tej grze, a także zdajemy sobie sprawę, jak dużo trzeba w tej grze chodzić, bo często questy polegają na chodzeniu po mapie za jakimś stworzeniem, czy NPC, tylko po to, żeby wypadł jakiś przedmiot, czy powiedział jakieś jedno zdanie, a potem musimy wracać się do zleceniodawcy. Z drugiej strony na każdym poziomie dostajemy polowanie – specjalne zadanie polegające na ubiciu odpowiedniej liczby konkretnego potwora, a nagrody z tego są tym lepsze, im większy poziom posiadamy, bo pozwala bez problemu wbić z 15% całkowitej ilości punktów doświadczenia dostępnego na poziom.

Mimo że Metin2 był grą niezwykle popularną tą dekadę temu to nigdy nie miałem jakiejś większej styczności w momencie jej największej popularności, głównie przez brak dobrego internetu, a gdy już taki posiadałem, Metin2 stracił na popularności i nie było już po co zaczynać tam gry. Moi znajomi przerzucili się z czasem na prywatne serwery, które cechowały się znacznie większą prędkością zdobywania doświadczenia i różnych przedmiotów, lecz z czasem jedyne za co mogę podziękować tym serwerom to fakt, że mogłem odwiedzić nieosiągalne na oficjalnych serwerach bez spędzenia multum godzin zdobywając punktów doświadczenia. Potem na wyższych poziomach gra przypominała rozgrywką mi grę na oficjalnym serwerze – poziomy nie leciały już tak chętnie, na lepsze uzbrojenie trzeba było mieć jakieś pieniądze z kosmosu, a łatwiej mieli ci, co zapłacili adminowi serwera za jakieś ulepszenia. Dlatego jakoś zawsze bardziej podobały mi się oryginalne serwery od tych prywatnych, bo jakoś pierwsze lokacje były mi bliższe od tych różnych lochów pająków, czy opętanego lasu. Dodatkowo od jakiejś aktualizacji, twórcy serwerów rozdają specjalne paczki zawierające znacznie potężniejsze bronie od tych występujących w grze, wszystko po to, aby każdy mógł w sensownym czasie zdobywać wyższe poziomy.

Metin2 kojarzy mi się z jedną rzeczą, z expieniem i zdobywaniem kolejnych poziomów, które jest tam naprawdę przyjemne, jeśli potrafi się to dobrze dawkować, dlatego też nawet teraz co raz wracam do tej gry zabijając kilka grupek wilków, dzikusów, czy pająków. Do tego jak na grę darmową i teoretycznie prymitywną, ścieżka dźwiękowa występująca w grze jest niezwykle przyjemna dla ucha i dopasowana bardzo dobrze. W pierwszej lokacji usłyszymy spokojne Enter The East, w kolejnych już bardziej dynamiczne i agresywne utwory, dobrze skomponowane ze swoim światami. Nie mogę powiedzieć, że po usłyszeniu niektórych utworów z tej gry włącza mi się lampka małej nostalgii z tych dość ciepło spędzonych chwil.

Z drugiej strony jednak na dłuższą metę, kilka mechanik tej gry sprawia, że po kilku godzinach od powrotu do tej gry skłania mnie do kliknięcia na ikonkę „Odinstaluj”. Dlaczego? Od około 30 poziomu ceny w tej grze zostają tak wywindowane do góry, że taki niewymagający dużo i spokojny gracz jak ja nie ma szans zdobycia takiej gotówki, żeby ułatwić sobie zdobywanie doświadczenia na coraz trudniejszych do zabicia potworach. To jest niezwykle denerwujące, bo przedmioty, które często ty zdobywasz w czasie gry są słabe, a ich ulepszenie to duży koszt, często zdobywać trzeba odpowiednie przedmioty, a dodatkowo pracuje tam najgorszy kowal, jakiego widziałem w życiu. Nie dość, że zabierze ci twoje pieniądze to może bezproblemowo niszczyć twój przedmiot, nawet jeśli włożyłeś w niego sporo pieniędzy – nie ma to znaczenia. Wiem, że można niby pójść do kowali klanowych, ale tam jest jeszcze drożej, a sukcesywność ulepszeń nie jest jakoś stosunkowo większa. Ostatnią rzeczą są dla mnie same zadania, które często są niezwykle z dvpy, już pomijam questy w których trzeba po5dalać po kilku lokacjach naraz, co mimo denerwowania na każdym kroku daje sporo doświadczenia, mam na myślę questy, które rozdawane są na niektórych poziomie, bo są one niezwykle przesadzone i niedopasowane do poziomu np. jeden quest, którego otrzymałem na 30 poziomie, gdzie zabić trzeba wodza orków, czy innego maszkarona, który ma 50 poziom doświadczenia, a do niego trzeba się przebić przez zastępy innych potworów na wysokich levelach, dla mnie totalnie bez sensu, może dlatego, że jestem osobą, która jak dostaje zadanie w dzienniku do wykonania to robi wszystko, żeby zrobić to jak najszybciej.

Tak oto prezentuje się moje wspomnienie Metina2, gry całkiem dla mnie przyjemnej, ze zdobywaniem doświadczenia i dobrą ścieżką dźwiękową, z drugiej strony pewne wady sprawiają, że nigdy tak naprawdę nie miałem w niej dłuższego epizodu i nigdy nie będę uważał ją za jedną ważniejszych gier w swoim życiu, to krótka przygoda, którą z czasem przychodzi mi przyjmować z coraz mniejszym rozradowaniem.