Czujecie ten zapach w powietrzu? Mecze topowych ekip, genialna atmosfera na trybunach, niesłychane sensacje, walki o mistrzostwo i utrzymanie, komentarz Andrzeja Twarowskiego i Rafała Nahornego? To oznacza tylko jedno – liga angielska wraca do nas wielkimi krokami! Czy „Obywatele” zostaną zdetronizowani? Kto spadnie z ligi? Który trener wyleci jako pierwszy? Kto z „Top Six” będzie musiał się nacieszyć Ligą Europy? Na żadne z tych pytań odpowiedzi jeszcze nie znamy, stąd też warto wprowadzić Was w jakże niepowtarzalny klimat tych rozgrywek, sprawdzając co tam słychać w każdym z dwudziestu klubów „Premki”.

Arsenal

Opisując kluby w kolejności alfabetycznej, zaczynami z naprawdę grubej rury, bo od „Kanonierów” gdzie już nic nigdy nie będzie takie samo. Z posady trenera po 21 latach zrezygnował Pan Arsene Wenger. I choć wielu kibiców The Gunners często domagało się, żeby Francuz odszedł wcześniej, to jednak i tak zostanie zapamiętany jako legenda klubu i jako postać, która swoim podejściem do „pięknej gry” zrewolucjonizowała całą ligę. No i pod jego wodzą Arsenal sięgnął po złote trofeum Premier League za sezon bez porażki. W czerwonej części północnego Londynu idzie nowe, i kibice Arsenalu dość szybko docenili Wengera gdy jako nowy menedżer zespołu przedstawiony został Unai Emery. Hiszpan jednak pokazał, że chce aby Arsenal wrócił na sam szczyt, od razu wzmacniając słabe punkty drużyny. Kanonierzy nie zrobili wyprzedaży najlepszych graczy, a sprowadzili Lichtsteinera, Leno, Sokratisa, no i przede wszystkim – pożądanego przez wielkie europejskie kluby Lucasa Torreirę. Skład Arsenalu wygląda na naprawdę mocny, kwestią jest tylko czy piłkarze dostosują się do życia pod nowym szkoleniowcem. Arsenal dysponuje niesamowitym atakiem, a pozostałe pozycje zostały wzmocnione, a do tego wciąż zostało miejsce dla młodych graczy. Choć dziwnie będzie wyglądać Arsenal bez postaci Wengera przy linii, którego futbol był momentami przepiękny (choć w ostatnich latach jego pracy na The Emirates bardzo nieskuteczny), to moim zdaniem, kibice Arsenalu z optymizmem mogą patrzeć w przyszłość. Mój typ? O Ligę Mistrzów wciąż będzie ciężko, jednak Kanonierzy w Top Six nie będą tylko tłem dla rywali, a nałożą trochę większą presję na zespoły z „czuba”.

Bournemouth

Po odejściu Wengera, ten jegomość na zdjęciu jest najdłużej urzędującym trenerem w Premier League (i jednocześnie najmłodszym). Todd z Breaking Bad Eddie Howe jest żywą legendą Wisienek. Był zawodnikiem Bournemouth przez 13 lat, a klub trenuje już przez 11 sezonów (z drobną przerwą), mając na karku zaledwie 40 lat! Już mówi się o nim jako najlepszym angielskim trenerze, a koleś urządza sobie Football Managera w prawdziwym życiu, bo jako menedżer wciągnął klub od czwartej ligi, do Premier League, gdzie przez trzy sezony, z klubu typowanego na pożarcie stworzył ekipę, która nawet nie powąchała spadku z ligi, oraz zapewniła sobie status solidnego ligowego średniaka. Z praktycznie niezmieniającym się składem, Bournemouth jak zwykle nie robi wiele transferów, oraz nie pozwala odejść czołowym graczom, choć jeden transfer w tym okienku (kupno Diego Rico), może się okazać niewystarczający, bo kadra The Cherries na kolana nie rzuca. Warto jednak podkreślić, że pozostali oni jednym z niewielu klubów w Anglii, gdzie Anglicy stanowią większość kadry. Myślę jednak, że utrzymanie nie powinno stanowić Bournemouth większego kłopotu, choć nie zajmą już tak wysokich miejsc jak w ostatnich sezonach. Ale to tylko moje typy, mogą równie dobrze wygrać ligę. Na pewno nie można powiedzieć, że nie są przygotowani na grę na najwyższym poziomie na Wyspach.

Brighton & Hove Albion

Mewy przetrwały pierwszy sezon w Premier League jako debiutant w rozgrywkach, z dość imponującym skutkiem, zajmując 15. miejsce w lidze i do w dodatku z Glenn Murrayem w ataku. Chris Hughton doskonale wie, że utrzymanie formy z pierwszego sezonu po awansie w drugim sezonie jest tak trudne jak odczytanie nazwiska Pana ze zdjęcia (Alireza Jahanbakhsh), więc sięgnął dość głęboko do portfela działaczy klubu sprowadzając Leona Baloguna, Florina Andone, Yvesa Bissoumę, czy wspomnianego króla strzelców Eredivisie. Brighton chce na dłużej zawitać w angielskiej ekstraklasie, a klub ma ku temu predyspozycje, co widać po dokonywanych przez nich transferach. Dolne rejony tabeli wciąż będą ich drugim domem, jednak ich atutem będzie szersza ławka niż w poprzednim sezonie, gdyż cały ubiegły sezon Mewy przegrały praktycznie jednym składem!

Burnley

Jakkolwiek nieprawdopodbnie by to nie brzmiało – tak, to prawda; Burnley zagra w europejskich pucharach. Właściwie to już nawet zaczęli kwalifikacje do Ligi Europy od wyeliminowania szkockiego Aberdeen (tak cieszyli się, że zwiedzą Europę, a nawet jeszcze za granicę nie pojechali). W III rundzie zmierzą się ze znacznie mocniejszym Basaksehirem, i choć kibice Bordowych znajdują się w stanie orgazmicznymi, może lepiej dla klubu byłoby nie awansować do fazy grupowej Ligi Europy? Choć podopieczni Seana Dyche’a (który w mieście ma chyba status świętego) w poprzednich okienkach konsekwentnie wzmacniali swoją kadrę, to jednak granie w środku tygodnia może się okazać klątwą Burnley. Tym bardziej, że na transfery wydali 0 funtów. Czasu jest niewiele, okienko kończy się wraz ze startem Premier League. Życzę im powodzenia, niestety jednak wróże im walkę o utrzymanie, chyba że szybko odpadną z LE, co w wypadku angielskich klubów nie byłoby niczym zaskakującym. Kadra The Clarets, choć szeroka, to brak w niej jakości i jest ona dość stara. Ale za ubiegły sezon należą im się serduszka i gratulacje, niech się cieszą tym gdzie są i niech znowu zaskoczą parę topowych ekip po drodze.

Cardiff City

Spadek Swansea City oznacza, że ominą nas Derby Walii w Premier League. A co zmieniło się w Cardiff od ich ostatniego, krótkiego pobytu w Premier League w sezonie 2013/14? Na przykład… barwy klubowe! W 2012 władze kluby podjęły decyzję, że w sumie beka będzie jak zamiast na niebiesko od teraz będziemy grać na czerwono. Pomysł został porzucony, a teraz przydomek The Bluebirds ma chociaż sens. Po spadku z ligi w 2014 roku sytuacja w klubie była bardzo nieciekawa, stadion świecił pustkami, klub borykał się z problemami finansowymi, aż w końcu, ekscentryczny właściciel klubu – Vincent Tan (na zdjęciu), sięgnął do kieszeni. Efekt? Awans do Premier League. Chciałbym dostrzegać jakieś pozytywy w sytuacji Drozdów, jednak nie potrafię. Trenerem jest doświadczony Neil Warnock, który doświadczenie w Premier League mimo sędziwego wieku ma nikłe, a kadra, ani dokonane transfery kilku graczy z Championship na kolana nie powalają. Skład dominują Anglicy, jednak tylko pięciu graczy zaznało gry w Premier League. Są to Pilkington, Hoilett, Richards, Tomlin i Bennett. Brak zawodników na poziomie Premier League, wyraźnych liderów, dobrego menedżera, szerokiej kadry, naprawdę -w przypadku Cardiff nie ma o czym pisać. Kampania 2018/19 dla klubu ze stolicy Walii może okazać się bardzo bolesna, i jak to beniaminek, będą głównym kandydatem do spadku.

Na tę część wpisu to tyle, spodziewajcie się kolejnych, a przy kolejnej herbatce z mlekiem odwiedzimy Chelsea, Crystal Palace, Everton, Fulham i Huddersfield.

Tymczasem, see you!